wtorek, 2 sierpnia 2016

Mini recenzja "Pewnego Dnia" - David Lewithan



„Pewnego Dnia” jest kontynuacją książki „Każdego dnia”. Dla mnie jednak była to pierwsza książka tego autora. Zanim po nią sięgnęłam słyszałam, że jest to młodzieżowy romans, widziany z perspektywy głównej bohaterki Rhiannon. Zaczynając czytać miałam jedynie te informacje o tym tytule. 

Nastawiłam się na szkolny romans, w tym się nie pomyliłam, jednak doznałam ogromnego szoku, gdy przeczytałam: „… to byłem ja. Na jeden dzień. Teraz jestem Megan Powell i chciałem Ci powiedzieć prawdę, zanim znów zmienię ciało.” W tym momencie poczułam się tak samo jak główna bohaterka- oszukana przez A – chłopaka który na jeden dzień wschodzi w czyjeś ciało (A skojarzyło mi się z „Pretty little liars”). Oczywiście, zanim sięgnęłam po książkę, mogłam przeczytać chociaż jej blurb. Nie zrobiłam tego jednak, a po przeczytaniu wyżej wymienionego zdania, zamknęłam książkę i święcie obrażona zerkałam nienawistnie na jej okładkę. Po godzinie mi przeszło i postanowiłam dać jej szanse jako opowieść o miłym chłopcu, który zmienia ciała, co jeden dzień. Pewnego dnia trafia do ciała Justina – chłopaka Rhiannon i zakochuje się w niej, podczas jednodniowej romantycznej wycieczki nad morze.

Książka opowiada o poważnych związkowych tematach, nie tylko wśród nastolatków. Porusza wiele problemów (m. in . trwania w związku, który niszczy ukochanych, problem alkoholowy, mała wiara w siebie, egoizm, zdrada, i samobójstwo) niestety bardzo pobieżnie i momentami zbyt płytko. Bardzo żałuję, że autor bardziej nie rozwinął wątku relacji matka- córka, który wyglądał ciekawie. Książka obfituje w przemyślenia głównej bohaterki. 

Narrator jest pierwszo osobowy i przez to subiektywny, jak dla mnie do bólu subiektywny.
Fabuła, styl, dialogi były w porządku. Na początku uznałam, że autorowi udało się w jakimś stopniu oddać rzeczywistość i budował spójne obrazy danych sytuacji. Czytając dalej zrobiło się bardzo schematycznie, ale pod koniec znowu było bardzo przyjemnie, żeby na końcu zdenerwować mnie otwartym zakończeniem i pozostawić niedosyt.

Podsumowując odnalazłam się w tej powieści nie czytając wcześniej „Każdego dnia”. Nie znam obu wersji miłości Rhiannon i A, ale punkt widzenia A wydaje mi się ciekawszy od punku widzenia jego ukochanej osoby. W książce „Pewnego Dnia” rozczarowały mnie spłycone tematy i schematyczny rozwój sytuacji . Nie jest to pozycja, która zapadła mi w pamięć. Czytanie jej było jednak bardzo przyjemne i sam klimat książki był tym czego szukałam, dlatego cieszę się, że wpadła w moje ręce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz