Czytanie szło mi jednak opornie. Słownictwo nie było tak proste jak przypuszczałam. Dużo niezrozumiałych słów było z zakresu technicznego. W efekcie czytanie nie było dla mnie przyjemnością i szło bardzo powoli. Przyznaję się! Czytałam mniej niż 1 godzinę dziennie. Znacznie szybciej się zniechęcałam, odkładając książkę, a raczej czytnik. (ciężej mi się tak czyta po angielsku) Wkręciłam się trochę w powieść pod koniec tygodnia. Ze zdziwieniem stwierdzałam że czytanie idzie znacznie lepiej niż wcześniej. Akcja zaczełam mnie interesować i poczułam więź z bohaterami. Akurat teraz muszę zmienić literaturę.
Podsumowując, przez tydzień przeczytałam 40 stron. Straszne, prawda?
W tym tygodniu jako dodatkowym zajęciem zajmowałam się pisaniem pocztówek po angielsku i wysyłaniem ich poprzez Postcrossing. (zachęcam do zapoznania się z pocztówkową ideą ) Bardzo mi się podobało! Ta forma nauki okazała się bardzo przyjemna i stanowczo jestem fanką pisania pocztówek.
Dodatkowo w tym tygodniu za namową Madam Polyglot zapisywałam swoje cele z check-listy po angielsku. Mimo że zapisywanie trwało dłużej niż zwykle to bardzo mi się podobało. :) Polecam!
Na II tydzień przewidziałam książkę Matki Teresy - Come be my Light. Zobaczymy jak mi z nią pójdzie :) Zamierzam też nauczyć się dowolnej modlitwy po angielsku. Chociaż pod natchnieniem Netflixa i pierwszego odcinka Ani chyba zacznę od podstawowej modlitwy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz